NOWOŚĆ KOBO - FACE CONTOUR MIX - RECENZJA ORAZ INSTRUKTAŻ STOSOWANIA

W ostatnim artykule pisałam o strobingu, a teraz wróćmy do starego, dobrego konturowania podkładami. Piszę starego, ponieważ ta technika była wykorzystywana już w latach 30. chociażby w filmie. Taki makijaż, w nowoczesnej wersji spopularyzowała Kim Kardashian, a od kiedy KOBO wypuściło nową paletkę kremowych podkładów, każdy może wypróbować go na sobie.

Paletkę warto przetestować, szczególnie, że kosztuje tylko 20 zł - to chyba jeden z najtańszych kosmetyków tego typu na rynku. Zawiera cztery kolory, które można ze sobą mieszać.
W zestawie mamy dwa jasne odcienie - bananowy i brzoskwiniowy :) oraz dwa odcienie brązu. Pierwszy odcień jest zbliżony do wcześniejszego podkładu KOBO (light vanilla) - świetnie, że znalazł się w palecie, bo to doskonały kolor rozjaśniający wybrane partie twarzy. Drugi jest bardziej uniwersalny, wyrównuje cerę, zakrywa doskonałości i często mieszam go z pozostałymi trzema kolorami. Brązy są chłodne (w końcu!), dzięki czemu idealnie nadają się do konturowania.

I tu zaczyna się zabawa :). Podkłady są gęste, kremowe, ładnie się rozprowadzają, ale według mnie nie możecie konturować twarzy wyłącznie nimi. No chyba, że potrzebujecie maski "telewizyjnej" ;). To dobry kosmetyk, ale trzeba mieć na niego sposób - ja prezentuję swój w poniższym filmie.



1. Zaczynam od nałożenia odrobiny płynnego podkładu na całą twarz. Ta cienka warstwa ułatwia rozprowadzenie kremowych podkładów oraz wyrównuje koloryt, dzięki czemu mogę ich nałożyć znacznie mniej.
2. Konturowanie start - najpierw przyciemniamy. Myślę, że każdy z Was już wie, o które miejsca chodzi, ale dla przypomnienia, umieszczam poniżej ściągę ;). Pamiętajcie, by wziąć pod uwagę indywidualne rysy twarzy. I jak zawsze - mniej znaczy więcej :)
źródło
3. Ciemniejszy brąz nakładam tylko pod kością jarzmową, by wzmocnić efekt. Można użyć go również wzdłuż nosa lub na skorniach, jednak ja nie odczuwam takiej potrzeby. Wolę, by efekt był bardziej naturalny. Pamiętajcie, że jeśli macie bardzo jasną cerę zbyt duża ilość ciemnego brązu będzie bardzo widoczna nawet po roztarciu.
4. Następnie rozjaśniam - wypełniam właściwie wszystkie wolne przestrzenie, starannie nakładam produkt na liniach graniczących z ciemnym podkładem - taki kontrast dodatkowo wzmacnia efekt modelowania. Pod oczami zostawiam trochę miejsca na korektor - podkład jest zbyt ciężki, by go tam nakładać.
5. Rozcieram w odwrotnej kolejności - najpierw jasne partie, potem ciemne, równocześnie łącząc je ze sobą. Ze względu na kremową konsystencję podkładów to dość łatwe, szczególnie jeśli robicie to gąbką lub miękkim pędzlem (jak ja). Pamiętajcie, by dokładnie "rozetrzeć" skronie i żuchwę, bo w tych miejsach najczęściej widać różnice w kolorze.
6. Pod oczy - dwa korektory. Ciemniejszy w formie V, wzdłuż nowa, jaśniejszy bliżej kącika. Rozcieram pędzelkiem. 

Tapeta in progress, zaczyna robić się ciężko ;). A to jeszcze nie koniec...

7. Lekko pudruję całość transparentnym pudrem.
8. "Poprawiam" przyciemnione obszary prasowanym pudrem brązującym. Dzięki temu "ocieplam" cerę i optycznie zmniejszam ciężar makijażu.
9. Następnie sięgam po matujący, biały puder i nakładam go równiutko pod linią brązera, wzdłuż nosa, pod oczami, na czole - w tych miejsach, które chcę dodatkowo uwypulkić/skontrastować, a równocześnie zmatowić. To technika to po angielsku "baking" - pod tym hasłem możecie szukać więcej informacji.
10. Należy odczekać chwilę, by puder "związał się" z resztą makijażu. W tym czasie można nałóżyć róż i rozświetlacz.
11. Na koniec strzepujemy czystym pędzlem nadmiar pudru.

Używałam TYCH pędzli.

Gotowe! Taki makijaż warto utrwalić fixerem lub wodą termalną, by jego warstwy połączyły się ze sobą. Ja tego nie zrobiłam, żeby przetestować trwałość podkładów bez "wspomagaczy". Na początku i końcu filmu widzicie makijaż w dużym zbliżeniu - w studyjnym świetle (oraz wieczorowym) prezentuje się całkiem naturalnie, jednak w ciągu dnia taka ilość produktów na pewno zwróci uwagę, w tym gorszym znaczeniu.
Za to do zdjęć - bardzo proszę :)! Od razu twarz staję się bardziej "trójwymiarowa" :)
Na koniec jeszcze słowo o kosmetykach KOBO, bo to one królowały w tym makijażu. To bardzo solidna kolorówka, a od kiedy do jej projektowania przykłada ręce Daniel Sobieśniewski staje się coraz bardziej uznana :). To co niezmienne - to niska cena. Oczywiście, tanich i dobrych marek jest sporo, ale KOBO chyba najszybciej reaguje na trendy i potrzeby, proponując nowości będące często duplikatami "widodących" marek. Dlatego w ofercie mamy chłodne pudry brązujące i dobre rozświetlacze, świetne korektory i podkłady, cienie w wygodnej dla wizażystów formie oraz fantastyczne pigmenty i pomadki. 

A sam "Contour Mix"? To dobry produkt, w ładnej kolorystyce, o niezłej trwałości, aczkolwiek w ciągu dnia (delikatniej przypudrowany) może powodować błyszczenie. Używany świadomie i z umiarem na pewno wzbogaci Wasz makijaż oraz "poprawi" rysy twarzy. 
Jeśli do tej pory nie próbowałaś konturowania na mokro (albo nadal szukasz dobrego kosmetyku) - skuś się :).

Komentarze

  1. Bardzo ładny jest efekt końcowy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szukałam właśnie czegoś w tym stylu! Dziękuję za recenzję :)
    Pozdrawiam serdecznie, Mój blog/ KLIK :))

    OdpowiedzUsuń
  3. O właśnie czegoś takiego szukałam własnie od jakiegoś czasu kusi mnie konturowanie twarzy na mokro
    MÓJ BLOG ZAPRASZAM-KLIKNIJ

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki konturowaniu twarz nabiera nowych kształtów :)

    OdpowiedzUsuń
  5. efekt dae bardzo ładny, ale ja wole jednak konturować twarz produktami suchymi :) w wersji "na mokro" się nie czuję

    OdpowiedzUsuń
  6. pięknie to wygląda, ja jestem laikiem jeśli chodzi o konturowanie.. ;/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twoją opinię, zachęcam do zadawania pytań - chętnie doradzę :). Chcesz dobrać kosmetyki, porozmawiać o możliwościach współpracy lub umówić warsztaty - napisz e-mail na martachowanska@wp.pl

Popularne posty